| |
Pożegnanie z GKW? | 06. Października 2001 |
Koniec sezonu turystycznego 2001 dla Górnośląskich Kolei Wąskotorowych nie wróżył nic dobrego. Ruch pociągów towarowych zamarł już całkowicie. Większość linii tej jedynej w Polsce, a nawet w całej Europie, sieci kolei wąskotorowej o prześwicie 785 mm już nie istnieje. Istniejące jeszcze tory i infrastruktura poddają się postępującej w szalonym tempie dewastacji której sprawcami są wszechpanujący i bezkarni złodzieje, kradnący wszystko co ma choćby minimalną wartość złomu. Cześć urządzeń zdemontowali już sami kolejarze aby nie dać satysfakcji złodziejom, bo upilnować całego majątku nie sposób. Obecnie ważą się losy istnienia kolei wąskotorowej na Górnym Śląsku. Szanse na jej przetrwanie ją jednak znikome.
W tym trudnym czasie Grzegorz Kapusta, Mirosław Kiełboń i Mariusz Senderowski postanowili zorganizować chyba ostatni już przejazd pociągu specjalnego po wszystkich przejezdnych jeszcze liniach GKW. Impreza odbyła się w sobotę 8 września 2001 roku. Był to zarazem przedostatni dzień kursowania planowych pociągów turystycznych z Bytomia Wąsk. do Miasteczka Śląskiego. Chętnych na uczestnictwo w tej imprezie było dużo. Oprócz stałych uczestników, pamiętających imprezy na GKW z 1999 i 2000 roku, zgłosiło się kilku nowych miłośników kolei, a także co było zaskoczeniem nawet dla organizatorów, grupa miłośników z Niemiec i Anglii. W sumie było nas 28 osób w tym kilka dziewczyn. Należy w tym miejscu napisać jedną z najistotniejszych rzeczy, czyli skład naszego imprezowego pociągu. Ciągnęła nas lokomotywa spalinowa serii Lxd2 o numerze 359. Wagony to salonka - zabytkowy wagon Asxh z 1912 roku z luksusowym wyposażeniem, przeznaczony do inspekcyjnych przejazdów dyrekcji GKW oraz niebieski wagon osobowy Bxhi z 1926 roku, nazwany potocznie "Bytomka". Wagony te, przed imprezą wymagały niewielkiego remontu. Zajęli się tym organizatorzy. Bytomka była pobazgrana farbą w sprayu a w salonce brakowało szyby w oknie. Organizatorzy musieli zamalować bazgroły na "bytomce" i oczyścić okna, a w salonce wstawili pleksi w miejsce wybitej szyby. Teraz przejdę do właściwego opisu imprezy na którą... się spóźniłem :-(. Najpierw napiszę w skrócie jak do tego doszło. Ja i kolega Marcin Bajer przyjechaliśmy z Krakowa do Katowic pociągiem relacji Kraków Główny - Jelenia Góra/Stronie Śląskie około godziny 8:40. Poszliśmy na przystanek tramwaju linii 41, który to miał dowieźć nas bezpośrednio do Bytomia Karbia. Niestety na Rynku w Katowicach kontroler ruchu przez megafon ogłosił że w wyniku jakiejś awarii tramwaj linii 41 nie odjedzie. Najbliższym tramwajem jadącym do Bytomia okazała się "siódemka". Niestety, już na starcie mieliśmy 15 minut opóźnienia. Wysiedliśmy w Bytomiu przy dworcu głównym o godzinie 9:50. Nie było już szans zdążyć do Bytomia Karbia. Zastanawialiśmy się nad taksówką, ale zanim odnaleźliśmy postój, była już 9:55, więc i tak szans już nie było. Zwłaszcza, że pociąg imprezowy, według zapowiedzi organizatorów, nie mógł czekać ze względu na napięty program i konieczność dostosowania się do rozkładu planowych pociągów turystycznych. Pojechaliśmy autobusem nr. 19, odjazd z Bytomia o 10:15. do dworca PKP w Tarnowskich Górach, przeszliśmy wiaduktem drogowym nad torami i potem po wąskich torach doszliśmy do przystanku kolei wąskotorowej mniej więcej o godzinie 11:00. Tam spotkaliśmy kolegę który też czekał na imprezowy pociąg. Czekaliśmy więc na pociąg z imprezowiczami. Ni stąd ni zowąd podszedł do nas lekko pijany facet prosząc o 50 groszy na piwo. Dałem mu, ucieszył się i zapytał się zdziwiony czy czekamy tu na pociąg. Powiedziałem mu że tak, a ten zrobił taką zdziwioną minę jakbym powiedział że czekamy na prom kosmiczny : -) W tym czasie szosą w stronę centrum Tarnowskich Gór szedł kondukt pogrzebowy z orkiestrą. Pijaczek powiedział nam, że to jest pogrzeb jakiegoś naczelnika kolei. Po kilku minutach wjechał na stację ku naszej radości pociąg imprezowy. Zatrzymał się na przystanku, lokomotywa zatrąbiła dwa razy, co oznaczało ze zaczyna się fotostop. Z wagonów wysypali się uczestnicy. Przywitaliśmy się z organizatorami i innymi uczestnikami i wyjaśniliśmy powód naszego spóźnienia. Wśród uczestników rozpoznałem Adama Płaszczycę oraz Krzysztofa Wieczora - wielce kontrowersyjnego dyskutanta na grupie pl.misc.kolej. Podczas gdy ja i Marcin nie uczestniczyliśmy w imprezie, czyli na odcinku z Bytomia Karbia do Tarnowskich Gór, uczestnicy mieli kilka fotostopów. Zaraz za Karbiem, zatrzymali się pod wiaduktem drogowym zabrać jednego spóźnionego uczestnika. Chwilę później był pierwszy fotostop w rejonie ulicy Celnej, w miejscu gdzie teren zapadł się ok. 35 m, co jest rekordem Śląska. Po fotostopie, gdy uczestnicy wracali do pociągu, na horyzoncie pojawiła się lokomotywa ET22-972 z pociągiem towarowym, wiec szybko koledzy powtórzyli fotostop, uwieczniając na kliszy pociąg wąskotorowy z jadącym równolegle ciężkim pociągiem towarowym. Kolejny fotostop był na już nieobsadzonym przejeździe drogowym w Dąbrowie Miejskiej. Następny postój był na nieużywanej mijance w Suchej Górze. Pociąg imprezowy mijał się z planowym pociągiem turystycznym prowadzonym przez lokomotywę Lxd2-372, jadącym z Miasteczka Śląskiego do Bytomia Karbia. Potem jeszcze zatrzymali się na sympatycznym przystanku w Suchej Górze, i dalej już bez zatrzymania dotarli do Tarnowskich Gór. I od tej pory uczestniczyłem już do końca (no prawie do końca) w tej imprezie. Zrobiliśmy zdjęcia pociągu przejeżdżającego przez przejazd drogowy w Tarnowskich Górach, następnie przeszliśmy pieszo za wiadukt pod linią kolei normalnotorowej Bytom - Tarnowskie Góry. Ten wiadukt słynie z tego, że jest bardzo ciasny i wagony Bxhpi produkcji rumuńskiej, przez niego się nie przecisną. Tam zrobiliśmy zdjęcia naszego pociągu przejeżdżającego pod tym wiaduktem. Wsiedliśmy do pociągu i pojechaliśmy wzdłuż stacji normalnotorowej Tarnowskie Góry do miejsca gdzie odgałęzia się linia do Strzybnicy. Tam był kolejny fotostop. Linia do Strzybnicy, którą jechaliśmy 30 października 1999 roku, jest już nieprzejezdna. W jednym miejscu, tuż na początku odgałęzienia, pojawiło się wyboczenie toru, które groziło by wykolejeniem pociągu. Ponadto kawałek dalej jest zupełnie zasypany przejazd i leży spory kawał betonu na torze. Przejazd drogowy w Strzybnicy tez ponoć jest w stanie opłakanym. My pojechaliśmy dalej w stronę Miasteczka Śląskiego. Już po chwili był kolejny fotostop w bardzo malowniczym miejscu. Pod linią wąskotorową, biegnącą na nasypie, jest betonowy most nad rzeczką. Aby zrobić malownicze zdjęcie musieliśmy przedzierać się przez chwasty rosnące na okolicznych nieużytkach. A po zrobieniu zdjęcia, czekało na nas bardzo strome zejście z nasypu po mokrej od deszczu wysokiej trawie. Część z nas pokonała to zejście metodą poślizgową : -). Kilkaset metrów za tym mostkiem jest skrzyżowanie w jednym poziomie linii GKW, z bocznica normalnotorową prowadzącą ze stacji rozrządowej Tarnowskie Góry najprawdopodobniej do pobliskiej jednostki wojskowej. W miejscu tego skrzyżowania zatrzymaliśmy się aby zrobić fotki. Wyszliśmy z pociągu, każdy z nas przymierzał się do zrobienia najlepszego ujęcia, aż tu nagle ktoś krzyknął: "Gagarin jedzie!!!" I rzeczywiście ku zaskoczeniu wszystkich uczestników, od strony wielkiej stacji rozrządowej, zbliżał się ku nam Gagarin, czyli lokomotywa spalinowa towarowa serii ST44 o numerze 1045. Podjechał na taki ślepy tor kończący się kozłem oporowym, tuz przez skrzyżowaniem z wąskim torem. Stał kilkanaście metrów od naszego pociągu, co ucieszyło niezmiernie większość uczestników imprezy, dając okazję do zrobienia do ciekawych fotografii. Nikt, łącznie z organizatorami nie spodziewał się takiego przebiegu zdarzeń. Następnie jadąc wzdłuż ogrodzenia jednostki wojskowej, potem przez las, dojechaliśmy do przystanku Miasteczko Śląskie Zalew. W sezonie turystycznym tutaj wysiadało z pociągów turystycznych mnóstwo ludzi zmierzających na kąpielisko znajdujące się w pobliżu, nad zalewem Chechło-Nakło. My już bez zatrzymania, szlakiem prowadzącym równolegle do szosy, przez las, dojechaliśmy do końcowej stacji w Miasteczku Śląskim o godzinie 12:10. Tutaj mieliśmy blisko godzinny postój. Lokomotywa przejechała na drugi koniec pociągu i została przypięta. Chwilę przerwy uczestnicy wykorzystali w różny sposób. Część z nas w tym i ja, poszliśmy do centrum Miasteczka Śląskiego aby kupić coś do jedzenia. Trafiliśmy do knajpki, gdzie między innymi można było kupić wino wiśniowe lane do kufli, za 3,50 zł. Pierwszy raz widziałem taki sposób dystrybucji wina : -). Postój był spowodowany tym, że czekaliśmy na przyjazd pociągu turystycznego. Miał przyjechać o 12:40. Jak przyjechał, to ze względu na to że w Miasteczku Śląskim są tylko dwa tory, nasz pociąg musiał wyjechać kawałek na szlak aby lokomotywa pociągu turystycznego zdołała wykonać tzw. oblot, czyli przejechać na drugi koniec składu. Gdy pociąg turystyczny stał już podpiętą z podpiętą lokomotywą, nasz pociąg wagonami na przód wycofał na stację. Do odjazdu pociągu turystycznego czyli do godz. 13:00 dwa pociągi stały obok siebie. Poszedłem także na nasyp przebiegającej tędy linii kolejowej Tarnowskie Góry - Zawiercie. Tor jest już od ponad roku nie używany, a wejście na wiadukt nad szosą i linią wąskotorową jest w tak fatalnym stanie, że zagrodzono wejście na niego płotkiem postawionym w poprzek toru i z napisem zabraniającym wejścia. Rok temu jeszcze tego płotka nie było. Z tegoż nasypu świetnie widać stację wąskotorową. Po odjeździe pociągu planowego, poczekaliśmy jeszcze około 15 minut. W tym czasie zrobiliśmy sobie kilka wspólnych pamiątkowych zdjęć. W drodze powrotnej nie zatrzymywaliśmy się nigdzie aż do miejsca, w którym linia wąskotorowa przebiega w pobliżu kamieniołomów dolomitu, tam zrobiliśmy fotostop. Potem minęliśmy Suchą Górę i wjechaliśmy w las w Dąbrowie Miejskiej. W tym miejscu wąski tor biegnie równolegle do normalnotorowej bocznicy. Gdy zbliżaliśmy do przejazdu drogowego, w salonce która była na końcu pociągu, zapanowało jakieś poruszenie, ktoś mówił że pociąg za nami jedzie ! Ja jechałem wtedy w Bytomce, wyglądnąłem przez okno i rzeczywiście, za nami w dużej odległości widoczne były trzy charakterystyczne światła lokomotywy. Przez moment zastanawialiśmy się skąd wziął się pociąg za nami, przecież planowy wyjechał wcześniej i nigdzie go nie wyprzedziliśmy! Zagadka po chwili została wyjaśniona. Otóż jechał pociąg po normalnotorowej bocznicy w tym samym kierunku co my, czyli w stronę Bytomia. Zaskoczenie było spore bowiem tą bocznicą bardzo rzadko coś jeździ, chyba nawet raz na miesiąc. Główki szyn są zardzewiałe a na torze rośnie spora trawa. Mieliśmy bardzo duże szczęście że akurat jechał wtedy jak my tam byliśmy. Wysiedliśmy przed przejazdem drogowym i poczekaliśmy chwilkę aby dogonił nas ten normalnotorowy pociąg. Była to lokomotywa SM31-005 ciągnąca trzy wagony: dwa talboty, a pomiędzy nimi cysternę. Była okazja do zrobienia dość unikalnego zdjęcia. To drugie już po gagarinie niespodziewane spotkanie, pogoda nam nie dopisywała ale za to niespodzianki owszem. Do Bytomia Karbia dojechaliśmy nie zatrzymując się. Część z nas wysiadła z pociągu pod wiaduktem z 1853 roku. Pociąg pojechał na stację i wycofał na wiadukt, bocznicą do KWK Centrum. My na dole poczekaliśmy kilkanaście minut na kolejny pociąg turystyczny, który miał jechać w stronę Miasteczka Śląskiego. Pojechał całkiem pusty, pogoda tego dnia byłą fatalna. Od Bytomia Karbia postanowiłem przesiąść się do salonki, aby zasmakować uroków jazdy w luksusie. Rzeczywiście komfort jazdy o wiele lepszy, cichutko, dobre resorowanie, wygodne kanapy. Jednak podróż w salonce miała też i swoje wady. Gorzej się wysiadało na fotostopy, aby usiąść na miękkiej kanapie, trzeba było przeciskać się między stołem a kanapą, gorzej się wyglądało przez okno bo były firanki : -) Po kilku fotostopach wróciłem na powrót do Bytomki. Okazało się że co dobre dla VIP-ów, niekoniecznie musi być dobre dla miłośnika kolei : -). Zatrzymaliśmy się w klasycznym miejscu do robienia zdjęć kolejowych, na łuku przy nieczynnej już parowozowni normalnotorowej. W Bytomiu zatrzymaliśmy się przy peronie przystanku. Zeszliśmy po schodkach na ulicę i poszliśmy na nogach na skrzyżowanie ulic przy wyjeździe spod wiaduktu pod torami kolejowymi. Liczyliśmy, że może się uda zrobić zdjęcie z tramwajem wyjeżdżającym spod wiaduktu, ale nie udało się, czekać nie mogliśmy ze względu na to, że czas nas gonił a sporo drogi przed nami. Zatrzymaliśmy się jeszcze dwa razy przed Maciejkowicami: przy wiadukcie, obok dawnej stacji Chorzów Przeładownia, oraz na wiadukcie nad linią kolei piaskowej. Potem już bez zatrzymania przejechaliśmy przez Pole Północne i pędziliśmy prostym torem po wale pomiędzy stawami. Jeszcze do marca 2001 roku był to dwutorowy odcinek szlaku. Nieużywany już od paru lat tor rozebrano w obawie przed złodziejami. Na moment wyjrzało słoneczko i zrobiło się całkiem przyjemnie. Jak się okazało później była to cisza przed burzą. Wjechaliśmy na stację Chorzów Maciejkowice, największą wąskotorową stację w Polsce. Żeby być dosłownym, trzeba by napisać że była to niegdyś największa stacja wąskotorowa w Polsce. Stacja już nie spełnia swojej funkcji. Zachowały się ruiny dwóch nastawni (jeszcze rok temu czynnych) oraz kilka torów stacyjnych, na których stoją całe składy węglarek, obdartych przez złodziei ze wszystkich dających się wymontować części. Przejazd przez tę stację był dla mnie niczym przejazd przez cmentarzysko, zwłaszcza że rok temu na poprzedniej imprezie, stacja ta prezentowała się dużo lepiej. Za Maciejkowicami wyjechaliśmy z uprzemysłowionego terenu na otwartą przestrzeń. Szlak prowadzi wysokim nasypem między polami ornymi do Bytkowa. Tam zachowała się układ torowy stacji, ale nastawnie już nie funkcjonują. Za Bytkowem tor biegnie też po wysokim nasypie, między ogródkami działkowymi aż do samych Siemianowic. Końcowy przystanek znajduje się w bardzo malowniczym lasku. Dalej, z a przejazdem drogowym, jest jeszcze mijanka. Mijanka była używana do końca sezonu 2000. Jest ona własnością kopalni i na skutek nie dogadania się z PKP, w sezonie 2001 składy pchane były z Bytkowa. Na przystanku tuz przy torach leżał pijany facet, nawet nie zauważył jak mu pociąg dwa razy koło głowy przejechał. Z wagonami naprzód ruszyliśmy w drogę powrotną. Przed Bytkowem, mechanik zaczął trąbić i nasz pociąg zatrzymał się. Nie wiedzieliśmy co jest grane aż tu nagle do drzwi Bytomki zagląda lekko nietrzeźwy człowiek i mówi: "wracam sobie spokojnie do domu po torach a wyście mnie o mało co nie przejechali". Już niedługo żaden pociąg wąskotorowy nie zakłóci mu powrotów do domu. Dojechaliśmy do Bytkowa, gdzie pociąg nasz zmienił czoło. Po chwili przerwy, potrzebnej na przepięcie loka, wyruszyliśmy w stronę Maciejkowic. Zrobiliśmy jeszcze jeden fotostop, na wysokim nasypie przed Maciejkowicami. Na niebo wyszły granatowe chmury i zaczęło grzmieć. Gdy ruszyliśmy, rozpętała się straszna burza. W strugach ulewnego deszczu, minęliśmy bez zatrzymania Maciejkowice i Żabie Doły. W planie mieliśmy również dojechać do przejazdu przed bramą Elektrowni Chorzów.Niestety złodzieje szyn nam to uniemożliwili. Zmierzaliśmy do warsztatów wąskotorowych w Bytomiu Rozbarku. Przy padającym deszczu minęliśmy nie istniejąca już stację Bytom Rozbark, wjechaliśmy w teren zabudowany i po chwili zatrzymaliśmy się przed bramą warsztatów. Okazało się, że wjechać na ich teren nie możemy, ponieważ brama zamknięta jest na kłódkę a na szynie zamocowana jest spora wykolejnica. Pociąg nasz wycofał troszkę, a my poszliśmy na nogach, do warsztatów. Przeszliśmy przez główną bramę i znaleźliśmy się na terenie największych warsztatów wykonujących usługi remontowe taboru dla GKW. Widzieliśmy dwie hale napraw. Pierwsza byłą mniejsza, z jedną przesuwnicą, a druga posiadała dwie przesuwnice. Przesuwnice te zabierały pojazdy z torów znajdujących się na zewnątrz hali i przenosiły je do środka gdzie zjeżdżały na odpowiednie stanowisko. Na stanowiskach naprawczych znajdowało się sporo taboru jakby czekających na naprawę, która nigdy się nie odbędzie. Nie potrafię dokładnie wymienić jakie pojazdy trakcyjne tam się znajdowały. Pamiętam, że stała tam Lyd1-308, ta co ciągnęła nas do Strzybnicy w 1999 roku, Wagon motorowy MBxd2-223 przeznaczony do remontu oraz pług odśnieżny o ciekawej konstrukcji, powstały na bazie Lxd2. Oprócz hali napraw przeszliśmy również przez wielką kuźnię, w której znajdowały się ogromne młoty mechaniczne, które same w sobie są już zabytkiem techniki. Po zwiedzeniu warsztatów, wróciliśmy z powrotem do pociągu. W czasie naszej nieobecności zbiegło się sporo dzieciaków, które wdrapywały się na pomost lokomotywy, zaglądały do kabiny, paliły papierosy i przeklinały. Wyruszyliśmy wagonami naprzód. Po drodze były fotostopy nad ul. Siemianowicką i pod wiaduktem z linią normalnotorową. Potem zatrzymaliśmy się na terenie dawnej stacji Bytom Rozbark, w miejscu gdzie wąski tor biegnie w pobliżu linii tramwajowej. Kilkanaście minut czekaliśmy aż pojedzie tramwaj, żeby zrobić zdjęcie pociągu wąskotorowego z tramwajem. Była już godzina 18:30, powoli zapadał zmierzch, więc jeszcze zrobiliśmy szybki fotostop na Żabich Dołach, po czym już bez zatrzymywania się pojechaliśmy w stronę Bytomia Karbia. Na stacji Bytom, wysiadła większość uczestników, w tym ja. Pożegnaliśmy organizatorów, dziękując za udaną imprezę. Czy nam się uda jeszcze raz kiedyś spotkać na Górnośląskich Kolejach Wąskotorowych? Nie wiadomo. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że była to ostatnia impreza. Bardzo chciałbym się mylić. PS.1. W chwili gdy pisałem tę relację, w internecie dostępne były dwie galerie zdjęciowe z tej imprezy. Znajdują się one pod adresami: http://hoth.jmg.com.pl/~cyrkiel/kolej/gkw/index.html - zdjęcia Marcina Cerkiewnika, http://www.mniejniz1435.w.pl - zdjęcia Krzysztofa Garskiego. PS.2. Pisząc tę relację korzystałem z pomocy Grzegorza Kapusty, Mirka Kiełbonia oraz z wiadomości przeczytanych na grupie dyskusyjnej pl.misc.kolej. Za pomoc dziękuję i przepraszam z góry za ewentualne nieścisłości jakie mogły się w tej relacji pojawić. Nie mniej jednak starałem się na ile to możliwe, opisać fakty i oddać atmosferę imprezy.
Artur Cieślak | |
| DZISIAJ
| JUTRO
| WCZORAJ
| GALERIE
| FORUM
| FAQ
| | TABOR | INFRASTRUKTURA | MODELARSTWO | SOFTWARE | LINKI | O SERWERZE | | |||
|